Belinda Tato: Park Śląski ma potencjał większy niż jego powierzchnia

2018-02-21

Park Śląski ma potencjał większy niż jego powierzchnia. Nie uda się naraz rozwiązać wszystkich problemów, ale stopniowo dacie sobie radę z wszelkimi trudnościami. Tak działa się wszędzie na świecie – oceniała Belinda Tato, projektantka i architekt o międzynarodowej sławie, która wykłada m.in. na Uniwersytecie Harvarda w Bostonie. Kilka tygodni temu zgodziła się uczestniczyć w warsztatach z pracownikami Parku Śląskiego. Podczas dwudniowej wizyty pokazaliśmy jej parkową przestrzeń. Usłyszeliśmy sporo wskazówek i pomysłów.

– Zdaję sobie sprawę, że trudno o taką ocenę zaledwie po kilku godzinach spędzonych w Parku Śląskim, ale mimo to o nią poproszę – jakie wrażenie robi na Tobie ta przestrzeń?
– Potencjał tego miejsca jest większy niż jego terytorium. Jednak bardziej niż kamienie i drzewa, które na pewno są ważne, ujęła mnie wizja na temat parku. Prawdopodobnie właśnie ona jest jego największym skarbem. Także historyczne dziedzictwo stanowi pozytywny akcent tego obszaru. Relacje żyjących jeszcze osób, które brały udział w społecznej budowie parku, a potem stały się motorem jego historii, to wartość, jaką należy doceniać. Pytanie, które mi się nasuwa, to jak w dzisiejszych czasach przywrócić tamten nastrój awangardy, dumy i entuzjazmu, który towarzyszył pierwszym dekadom budowy i istnienia parku oraz jak przekazać go kolejnym pokoleniom. Nie można tracić nadziei i wiary, że tę tradycję, historię, to „wczoraj” będzie można przekształcić w „jutro”. Na pewno istnieją sposoby, aby stworzyć pomost między tym, co już było, a tym, co nas czeka.

– Doskonale zdajemy sobie sprawę, jakim wyzwaniem jest to zadanie. Jednak wierzymy, że uda się to przeprowadzić. Park to temat bardzo wrażliwy społecznie. Z tym również próbujemy się mierzyć, planując jego rewitalizację.
– Takie działanie to proces, który trzeba realizować metodologicznie. Budżet i ramy czasowe są w tym wypadku drugorzędne. Najważniejsza jest wizja. Filary tych działań są dwa: techniczny i infrastrukturalny. Obok nich, nie mniej ważny element to oczekiwania społeczne. Wiele infrastrukturalnych aspektów musi się w parku zmienić, jednak są pewne względy kulturowe, które powinny z tymi inwestycjami koegzystować. To jakby dwie linie, które niekoniecznie się ze sobą łączą, ale raz się do siebie zbliżają, a raz oddalają. Należy również pamietać, że konieczność rozwiązywania bieżących problemów nie powinna przesłaniać generalnej idei, strategii rozwoju parku. Zresztą, rolą osób zarządzających i pracujących w tym miejscu jest nie tylko ich rozwiązywanie, ale też pielęgnowanie entuzjazmu i myślenie o pozytywnej zmianie na lepsze.

– Niełatwo to komunikować w sytuacji, kiedy wiemy, że nie wszystko, co chcielibyśmy w parku zmienić, da się osiągnąć w miarę szybko.
– Wiadomo, że nie da się wszystkiego zrobić od razu. Dlatego trzeba widzieć zarówno te zadania krótkoterminowe, jak i te odległe w czasie. To nie jest łatwe, ale musimy pamiętać, że park będzie istniał, kiedy nas już nie będzie. Dlatego właśnie wizja musi sięgać nawet na 20 lat do przodu. Szczególnie ważne w tym aspekcie jest dotarcie do młodych ludzi. To oni są przyszłością tego miejsca. Jeżeli nie można wszystkiego zrobić od razu, należy zastosować metodę akupunktury: wbijać szpilki w określone miejsca całej strategii. Wtedy może się okazać, że właśnie od nich zacznie się pozytywne promieniowanie na sąsiednie lokalizacje. Równie ważna jest wiara w skuteczność takiego działania. Warto przy tym pamiętać, że istniejemy w ekosystemie, którego częścią są nie tylko flora i fauna, ale również ludzie. Element społeczny musi więc towarzyszyć myśleniu o każdym powziętym tutaj przedsięwzięciu. Niesłychanie istotna jest więc komunikacja. Zarówno ta wewnętrzna, jak i zewnętrzna. Wymiana informacji między tymi, którzy „kopią dziury” a stroną społeczną. Ta „dziura” to również element społeczny, nie tylko budowlany. Taka powinna być metodologia podejścia do parku, jako do całości.

– Wydaje się, że to prawie niemożliwe, aby zadowolić wszystkich użytkowników. Pewnie dlatego, że Park Śląski pełni dziś wiele rozmaitych funkcji.
– Trzeba się zastanowić, jak przy pomocy nowoczesnych narzędzi, doprowadzić do wzmocnienia międzypokoleniowego mostu, aby park stał się zrozumiały, potrzebny i pożyteczny dla wszystkich. To bardzo wdzięczna przestrzeń do takich działań. Ten obszar powinien być kształtowany nie tylko jako park, ale też jako miejsce niecodziennych, osobistych doświadczeń. Obecnie wszystkiego jest tu po trochu: są restauracje, edukacja, sztuka, bagaż pięknej historii. Ale może trzeba się zastanowić, który z tych elementów należy rozwijać szczególnie mocno i uczynić z niego specjalizację, znak firmowy. W mojej opinii, taką rzeczą, bardzo obiecującą i wdzięczną w przekazie, jest zdrowie. Wokół tego tematu, który przecież wywołuje pozytywne reakcje u każdego pokolenia, można zbudować całą masę aktywności i atrakcji.

– Na koniec zapytam o parkingi. Ten problem jest właśnie trudny społecznie. Z jednej strony mamy Stadion Śląski i duże imprezy, a z drugiej park, który chcemy chronić. Jak znaleźć kompromis?
– Park i parking to dwa różne słowa. Uważam, że w parku niepotrzebne są wielkie przestrzenie dedykowane wyłącznie na parkingi, skoro będą wykorzystywane maksymalnie przez 20 dni w roku, podczas imprez na stadionie. Należy stworzyć takie przestrzenie, które – spełniając na co dzień inne funkcje, na przykład boisk lub alejek do biegania – w razie konieczności będzie można na parkingi adaptować. Dużą płytę asfaltową można wykorzystać bardzo efektywnie, również gdy nie ma na niej aut. Trzeba jednak wcześniej pomyśleć o odpowiednim wkomponowaniu zieleni w to miejsce i nieustannej obecności drzew, a także wykorzystaniu na przykład palet jako ławek. Ciekawym pomysłem jest też stworzenie zadaszenia parkingu i umieszczenia nad nim przestrzeni dla dzieci czy różnych rodzajów aktywności.

Belinda Tato
Założycielka (rok 2000) madryckiej pracowni Ecosistema Urbano, grupy architektów, łączących w swoich pracach architekturę, urbanistykę, inżynierię i socjologię. Pracujący w niej architekci definiują swoje podejście do projektowania, jako „urbanistykę społeczną” (urban social design), kładącą nacisk na spójność projektów z otoczeniem i tkanką społeczną. Sama Tato mówi, że szuka odpowiedzi na rzeczywiste potrzeby lokalnych społeczności. Projektowała w Hiszpanii, Norwegii, Ekwadorze i Stanach Zjednoczonych.

Czytaj również

Nasza witryna wykorzystuje pliki cookies, m.in. w celach statystycznych. Jeżeli nie chcesz, by były one zapisywane na Twoim dysku zmień ustawienia swojej przeglądarki. Więcej na ten temat...